Rozdział 3
Zastanawiam
się nad tym od jakiś paru dni. Z Veronicą
potrafiłam przegadać o tym cały dzień. Oczywiście ona, jako dobra a wręcz
wzorowa przyjaciółka, odradzała mi abym dalej żyła w takim, jak to ona nazwała
: chorym związku. Ale ja zawsze gdzieś głęboko w sobie
będę mieć tę garść nadziei mówiącą o tym, że on kiedyś się zmieni,
chociaż do momentu w którym po prostu odejdę. Nie wiem czy potrafię. Nie wiem
czy mam w sobie dość siły. A co jeśli mi się nie uda? Chyba do końca życia będę
musiała żyć z moją 'garścią nadziei'.
Musiałam
długo o tym wszystkim myśleć bo mina Zacka była bardzo zniecierpliwiona.
Nawet nie wiem czy coś do mnie mówił. Od ostatniego zadanego przez niego bólu
minęło może jakieś 15 minut. Siedział na łóżku zdenerwowany bardziej niż
przedtem. A myślałam że to niemożliwe. W końcu wstał i podszedł do mnie
szybkim, mocnym krokiem. Wciąż stałam oparta plecami o zimną powłokę
drewnianych drzwi. Przybliżył się znacznie tak że nasze twarze dzieliły
zaledwie milimetry. Oddychał ciężko i głośno. Momentalnie się ode mnie odsunął
po to aby zaraz zadać mi znów ten ogromny ból, tym razem w brzuch. Nie
wytrzymałam i osuwając się po woli na ziemię zaczęłam szlochać. Nie zniosę tego
dłużej. To musi się w końcu skończyć. Przecież nie mogę dać się tak traktować.
Ból brzucha był straszny. Próbowałam go znieść jak wszystkie poprzednie ale nie
umiałam. Chyba już nie miałam siły na stawianie oporu.
Szlochałam
coraz głośniej. Zack zdawał się być z tego zadowolony bo co chwilę na jego
twarzy byłam w stanie dostrzec ten chytry uśmieszek. On mnie nie kocha.
On się mną po prostu bawi. A ja głupia się na to wszystko zgadzam. W końcu to
do mnie dotarło. To koniec. To musi być koniec. Podłoga na której się
znajdowałam po chwili moich rozmyślań była mokra od łez. Jeszcze nigdy tyle nie
płakałam. Postanowiłam się odezwać bo ta cisza zaczęła mnie przytłaczać. Była
wręcz nie do zniesienia.
-Dlaczego?
Zapytałam go
cicho. Bałam się co mi odpowie. Równie dobrze mógłby mnie znowu uderzyć a tego
już bym chyba nie zniosła i nie wytrzymała. Kurcze, już chyba ze 100 razy
powtórzyłam słowo ‘chyba’ . Naprawdę jestem tak niepewna tego co mówię ?
-Bo jesteś
zwykłą szmatą! Gdzie dzisiaj byłaś?
Nie
odpowiedziałam. Już wie. Cały dzień przesiedziałam u Veronici a powinnam być,
jeśli to tak można nazwać, w pracy. Mam dość pracowania jako striptizerka, choć
większość 'branżowych koleżanek' sądzi że jestem na prawdę dobra. Dla mnie to
nie bardzo cecha którą mogę się szczycić, chwalić. Niekiedy … nie no w sumie
odkąd zaczęłam tam pracować , miałam
ochotę stamtąd po prostu uciec. Paradujesz przed jakimiś zboczonymi, napalonymi
menelami gołym tyłkiem i tyle. Ale co miałam zrobić? Zmuszał mnie do
tego. Za każdym razem odwoził mnie tam i przyjeżdżał po mnie. Moje zmiany
wykuł sobie na blachę. Dziwne że dziś udało mi się jakoś zniknąć z jego pola
widzenia , chyba wyjątkowo na mnie nie patrzył. Zapewne był pewien że nie
odważę się mu postawić i jak teraz o tym myślę to był chyba głupi pomysł.
Wracając do ‘pracy’ ..Na początku oczywiście obiecywał że to chwilowe, ale z
czasem chyba sama zaczęłam się do tego wszystkiego przyzwyczajać.. do niego też.
Ale jak się
dowiedział? Nigdy tam nie był i mnie nie sprawdzał. A może jednak...
Zastanawiałam się nad tym dłuższą chwilę. Jeny, jeszcze chyba nigdy tyle nie
myślałam. Zack przykucnął tak abyśmy
byli twarzą w twarz czego bałam się najbardziej, zobaczyć te jego 'wściekłe'
oczy. Był strasznie wkurzony.
-Pytam się!
Gdzie dzisiaj byłaś?
-W
pracy.
Odpowiedziałam
bez zastanowienia. W sumie nie wiem po co. Przecież i tak wiedział. Ta
moja ‘cicha nadzieja’ .Ughhh..
-Kłamiesz!
I znów ten
piekący policzek. Tym razem uderzył jeszcze mocniej a mnie zabolało jeszcze
bardziej. Płakałam coraz głośniej a z moich poczerwieniałych i bolących już
oczu ciekło coraz więcej łez. Byłam tylko ciekawa na jak długo jeszcze mi ich
wystarczy. Miałam dosyć. W mojej cichej podświadomości głośno krzyczałam
PRZESTAŃ! NIENAWIDZĘ CIE , PRZESTAŃ!. Szkoda że tylko tam.
-Nie rycz!
Daję ci ostatnią szansę Joe! Gdzie dzisiaj byłaś?
Przybrał
jeszcze bardziej surowy ton niż przedtem. Sam dźwięk jego głosu zmuszał mnie do
wydobycia z siebie jakichkolwiek dźwięków. Był na prawdę straszny. Bałam się go
jak cholera. W tym momencie przypomniałam sobie te wszystkie , choć było
ich mało, dobre chwile spędzone we dwoje: spacery, kino czy nawet wypad do zwykłej knajpki sprawiał nam tak
dużo radości. Po prostu mogliśmy cieszyć się sobą. Tak było najpierw, dwoje
chyba kochających się ludzi. Kurde.. chyba. Moja niepewność denerwuje mnie
coraz bardziej. Muszę się wziąć w końcu w garść. Te nasze początki , to było
piękne choć muszę przyznać że naprawdę, gdy uda mi się wyjść z tego całego
gówna .. po prostu chcę zapomnieć. Chcę zapomnieć o nim. O naszych pocałunkach,
dotykach i moim pierwszym razie przeżytym z nim. Tak , tak bardzo mu wtedy
zaufałam. Już chyba do końca życia będę tego żałować. A miało być tak pięknie …
Spuściłam
wzrok z jego twarzy na swoje stopy. Co teraz? Powiedzieć prawdę czy znów
skłamać? Jakby nie patrzeć jakbym nie odpowiedziałam jego reakcja i tak będzie
taka sama jak przedtem. Pozostało mi chyba tylko przygotować się na ból. Już
dawno powinnam się tego nauczyć. Chociaż nie wiem … można się nauczyć bólu ? Ja
chyba nie miałam innego wyjścia.
-U Veronici.
Postanowiłam
że powiem prawdę. I zrobił jak przewidziałam. Znów zabolało. Zabolało siódmy
raz. Do czasu aż się nie odezwał byłam pewna, że tym razem uderzył mnie za
nieposłuszeństwo. Strasznie się denerwował, gdy dowiedział się o czymś
czego nie zrobiłam a jasno wyraził się że mam to zrobić albo …
-Kłamiesz!
Zaczął
nerwowo chodzić po pokoju. Zawsze mnie to denerwowało, ale wtedy było mi
wszystko jedno. Nadal nie mogłam znieść tego bólu brzucha. Dlaczego on mnie tak
bolał i nie przestawał? No cóż, kiedyś w końcu przejdzie.
Zaczęłam
zastanawiać się nad jego odpowiedzią. Jak to kłamie? Przecież powiedziałam
prawdę. To według niego gdzie byłam? Nic nie rozumiem... Jego zachowanie , ta
sytuacja i sam Zack. W tym momencie pomyślałam tylko o tym, że jeżeli tak ma
być dalej to … chcę umrzeć.
W końcu udało mi się go skończyć. Wybaczcie za długą
nieobecność :) Musiałam przemyśleć całe opowiadanie, niemałe kłopoty z internetem ale oto jestem. Mam nadzieję
że się spodoba. Przepraszam za ewentualne błędy.
Dziękuję za przeczytanie :)
komentujcie♥
Krasza<3