poniedziałek, 14 października 2013



Rozdział 3

Zastanawiam się nad tym od jakiś paru dni. Z Veronicą potrafiłam przegadać o tym cały dzień. Oczywiście ona, jako dobra a wręcz wzorowa przyjaciółka, odradzała mi abym dalej żyła w takim, jak to ona nazwała : chorym związku. Ale ja zawsze gdzieś głęboko w sobie będę mieć tę garść nadziei mówiącą o tym,  że on kiedyś się zmieni,  chociaż do momentu w którym po prostu odejdę. Nie wiem czy potrafię. Nie wiem czy mam w sobie dość siły. A co jeśli mi się nie uda? Chyba do końca życia będę musiała żyć z moją 'garścią nadziei'. 
Musiałam długo o tym wszystkim myśleć bo mina  Zacka była bardzo zniecierpliwiona. Nawet nie wiem czy coś do mnie mówił. Od ostatniego zadanego przez niego bólu minęło może jakieś 15 minut. Siedział na łóżku zdenerwowany bardziej niż przedtem. A myślałam że to niemożliwe. W końcu wstał i podszedł do mnie szybkim, mocnym krokiem. Wciąż stałam oparta plecami o zimną powłokę drewnianych drzwi. Przybliżył się znacznie tak że nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry. Oddychał ciężko i głośno. Momentalnie się ode mnie odsunął po to aby zaraz zadać mi znów ten ogromny ból, tym razem w brzuch. Nie wytrzymałam i osuwając się po woli na ziemię zaczęłam szlochać. Nie zniosę tego dłużej. To musi się w końcu skończyć. Przecież nie mogę dać się tak traktować. Ból brzucha był straszny. Próbowałam go znieść jak wszystkie poprzednie ale nie umiałam. Chyba już nie miałam siły na stawianie oporu. 
Szlochałam coraz głośniej. Zack zdawał się być z tego zadowolony bo co chwilę na jego twarzy byłam w stanie dostrzec ten  chytry uśmieszek. On mnie nie kocha. On się mną po prostu bawi. A ja głupia się na to wszystko zgadzam. W końcu to do mnie dotarło. To koniec. To musi być koniec. Podłoga na której się znajdowałam po chwili moich rozmyślań była mokra od łez. Jeszcze nigdy tyle nie płakałam. Postanowiłam się odezwać bo ta cisza zaczęła mnie przytłaczać. Była wręcz nie do zniesienia. 
-Dlaczego?
Zapytałam go cicho. Bałam się co mi odpowie. Równie dobrze mógłby mnie znowu uderzyć a tego już bym chyba nie zniosła i nie wytrzymała. Kurcze, już chyba ze 100 razy powtórzyłam słowo ‘chyba’ . Naprawdę jestem tak niepewna tego co mówię ?
-Bo jesteś zwykłą szmatą! Gdzie dzisiaj byłaś?
Nie odpowiedziałam. Już wie. Cały dzień przesiedziałam u Veronici a powinnam być, jeśli to tak można nazwać, w pracy. Mam dość pracowania jako striptizerka, choć większość 'branżowych koleżanek' sądzi że jestem na prawdę dobra. Dla mnie to nie bardzo cecha którą mogę się szczycić, chwalić. Niekiedy … nie no w sumie odkąd zaczęłam tam pracować ,  miałam ochotę stamtąd po prostu uciec. Paradujesz przed jakimiś zboczonymi, napalonymi menelami gołym tyłkiem i tyle. Ale co miałam zrobić? Zmuszał mnie do tego. Za każdym razem odwoził mnie tam i przyjeżdżał po mnie. Moje zmiany wykuł sobie na blachę. Dziwne że dziś udało mi się jakoś zniknąć z jego pola widzenia , chyba wyjątkowo na mnie nie patrzył. Zapewne był pewien że nie odważę się mu postawić i jak teraz o tym myślę to był chyba głupi pomysł. Wracając do ‘pracy’ ..Na początku oczywiście obiecywał że to chwilowe, ale z czasem chyba sama zaczęłam się do tego wszystkiego  przyzwyczajać.. do niego też.
Ale jak się dowiedział? Nigdy tam nie był i mnie nie sprawdzał. A może jednak... Zastanawiałam się nad tym dłuższą chwilę. Jeny, jeszcze chyba nigdy tyle nie myślałam.  Zack przykucnął tak abyśmy byli twarzą w twarz czego bałam się najbardziej, zobaczyć te jego 'wściekłe' oczy. Był strasznie wkurzony.
-Pytam się! Gdzie dzisiaj byłaś?
-W pracy. 
Odpowiedziałam bez zastanowienia. W sumie nie wiem po co. Przecież i tak wiedział. Ta moja ‘cicha nadzieja’ .Ughhh..
-Kłamiesz!
I znów ten piekący policzek. Tym razem uderzył jeszcze mocniej a mnie zabolało jeszcze bardziej. Płakałam coraz głośniej a z moich poczerwieniałych i bolących już oczu ciekło coraz więcej łez. Byłam tylko ciekawa na jak długo jeszcze mi ich wystarczy. Miałam dosyć. W mojej cichej podświadomości głośno krzyczałam PRZESTAŃ! NIENAWIDZĘ CIE , PRZESTAŃ!.  Szkoda że tylko tam.
-Nie rycz! Daję ci ostatnią szansę Joe! Gdzie dzisiaj byłaś?
Przybrał jeszcze bardziej surowy ton niż przedtem. Sam dźwięk jego głosu zmuszał mnie do wydobycia z siebie jakichkolwiek dźwięków. Był na prawdę straszny. Bałam się go jak cholera. W tym momencie przypomniałam sobie te wszystkie , choć było ich mało, dobre chwile spędzone we dwoje: spacery, kino czy nawet  wypad do zwykłej knajpki sprawiał nam tak dużo radości. Po prostu mogliśmy cieszyć się sobą. Tak było najpierw, dwoje chyba kochających się ludzi. Kurde.. chyba. Moja niepewność denerwuje mnie coraz bardziej. Muszę się wziąć w końcu w garść. Te nasze początki , to było piękne choć muszę przyznać że naprawdę, gdy uda mi się wyjść z tego całego gówna .. po prostu chcę zapomnieć. Chcę zapomnieć o nim. O naszych pocałunkach, dotykach i moim pierwszym razie przeżytym z nim. Tak , tak bardzo mu wtedy zaufałam. Już chyba do końca życia będę tego żałować. A miało być tak pięknie …
Spuściłam wzrok z jego twarzy na swoje stopy. Co teraz? Powiedzieć prawdę czy znów skłamać? Jakby nie patrzeć jakbym nie odpowiedziałam jego reakcja i tak będzie taka sama jak przedtem. Pozostało mi chyba tylko przygotować się na ból. Już dawno powinnam się tego nauczyć. Chociaż nie wiem … można się nauczyć bólu ? Ja chyba nie miałam innego wyjścia.
-U Veronici.
Postanowiłam że powiem prawdę. I zrobił jak przewidziałam. Znów zabolało. Zabolało siódmy raz. Do czasu aż się nie odezwał byłam pewna, że tym razem uderzył mnie za nieposłuszeństwo. Strasznie się denerwował, gdy dowiedział się o czymś czego nie zrobiłam a jasno wyraził się że mam to zrobić albo …
-Kłamiesz!
Zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Zawsze mnie to denerwowało, ale wtedy było mi wszystko jedno. Nadal nie mogłam znieść tego bólu brzucha. Dlaczego on mnie tak bolał i nie przestawał? No cóż, kiedyś w końcu przejdzie. 
Zaczęłam zastanawiać się nad jego odpowiedzią. Jak to kłamie? Przecież powiedziałam prawdę. To według niego gdzie byłam? Nic nie rozumiem... Jego zachowanie , ta sytuacja i sam Zack. W tym momencie pomyślałam tylko o tym, że jeżeli tak ma być dalej to … chcę umrzeć.

W końcu udało mi się go skończyć. Wybaczcie za długą nieobecność :) Musiałam przemyśleć całe opowiadanie, niemałe kłopoty z internetem ale oto jestem. Mam nadzieję że się spodoba. Przepraszam za ewentualne błędy.

Dziękuję za przeczytanie :)

komentujcie♥                                                                                                                        Krasza<3

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 2

-Joe kurwa! Chodź tu!
Na sam dźwięk jego głosu wzdrygnęłam się. Boże co ja mam teraz zrobić? Co on zrobi mi? Bałam się tak jak za każdym razem, gdy chociażby wymawiał moje imię. Bałam się jego wzroku przeszywającego mnie od środka. Bałam się ale zawsze robiłam to co chciał. Bałam się i poszłam do niego. Znowu słuchałam się go jak niewolnica, byłam tylko marionetką trzymana przez kogoś za sznurki. Tym kimś był właśnie Zack. 
Po woli weszłam do jego pokoju. W sumie był nasz ale jeśli chodzi o mnie i o Zacka zawsze wszystko było jego. Wiedziałam że mam strach wymalowany na twarzy. Już się do niego zdążyłam przyzwyczaić. Przebywanie w jego towarzystwie zawsze przyprawiało mnie o ciarki. 
Spojrzałam na niego. Stał przy małej komodzie tyłem do mnie. Nagle się odwrócił a mój oddech momentalnie przyspieszył. Wyglądał jak zawsze, zwyczajnie. Ciemne, krótkie włosy, wąskie rożowe usta, dość jasna karnacja. Jedyne co mi w nim nie pasowało to jego niebieskie oczy. Nie były takie jak zawsze, jak lubiłam. Jego tęczówki pociemniały i to bardzo. Głośno nabrałam powietrza do płuc gdy zobaczył że się mu przyglądam. Zawsze, patrząc tak  na niego miałam w środku jakąś malutką nadzieję że się w końcu zmieni, będzie taki jak na początku naszej znajomości, że to właśnie teraz ... Nic bardziej mylnego.
Podszedł do mnie, mój oddech momentalnie przyspieszył a na jego twarzy pojawił się jeden z tych jego wkurzających, chytrych uśmieszków. Uniósł rękę. Ja po prostu zamknęłam oczy do których po woli napływały łzy bo już wiedziałam co zamierza zrobić. Nie myliłam się. Uderzył mnie w policzek mocniej niż zwykle. Momentalnie się za niego chwyciłam a łzy same zaczęły cieknąć z moich zielonych oczu. 
-Dziwka!
Znów mnie tak nazwał po raz ... już nie wiem który. Ciągle mnie to bolało. Z każdym przezwaniem mnie od najgorszych moje serce krwawiło coraz bardziej. Na swój sposób wciąż go kochałam ale on ... on mnie nienawidził. Chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego. Ale przecież miłość i nienawiść dzieli tak niewiele. Zawsze to sobie będę tak tłumaczyć. 
Wciąż się na mnie patrzył. Patrzę jak płaczę i nic sobie z tego nie robił. Jedyną emocją jaką wtedy wyrażała jego twarz była złość. Kątem oka zobaczyłam że na chwilę na jego twarzy pojawił się uśmiech, jakby był  z siebie dumny. Nadal trzymałam się za piekący policzek i szlochałam. Miałam ochotę krzyczeć ale uznałam że to nie ma sensu. Ale zaraz ... Wyzwał mnie i uderzył? Tylko tyle? Nie, to nie był koniec. Zawsze było coś więcej ...
Zrobił to po raz czwarty. Z każdym uderzeniem dawało mu to coraz większą satysfakcję a mi sprawiało coraz większy ból. Policzki piekły mnie niemiłosiernie. Dlaczego to robił? Dlaczego bił mnie za każde głupie spóźnienie? Dlaczego to dawało mu tak wielkie samozadowolenie? Chciałabym uzyskać odpowiedzi na te pytania ale pewnie i tak by mnie zlekceważył jak za każdym razem gdy chciałam z nim porozmawiać. 
W końcu odetchnęłam , oddalił się ... na chwilę. Zdążyłam tylko zamknąć i otworzyć oczy. On już był przy mnie. Przygwoździł mnie do drewnianych drzwi. Moje serce, podobnie jak oddech, momentalnie przyspieszyło. Czułam chłód bijący od jego muskularnego ciała. Moja głowa była odwrócona bokiem od jego. Bałam się, ale gdzieś w środku znalazłam tę trochę odwagi i spojrzałam mu w oczy. Były ciemne jak wtedy jeszcze przed ...
Dużą dłonią odgarnął pasemko moich brązowych włosów z poczerwieniałego policzka. Uśmiechnął  się. Może to teraz. Może zauważył że sprawia mi zbyt duży ból. Może to koniec. W końcu postanowiłam się odezwać.
-Zack, przep...
Pięć, tyle razy zabolało moje serce. Tyle razy osoba którą na swój sposób kochałam sprawiła mi ogromny ból. A może nie na swój sposób tylko w ogóle , nic? Sama nie wiem. W mojej głowie jest tysiąc różnych myśli. Kocham go czy nie? Chcę być z tym chłopakiem? Chyba nie mam wyjścia. Chyba ...


Jest i 2.  Wyszedł mi trochę dłuższy .. chyba. Podobało sie ? Dziękuję za przeczytanie :)

komentujcie♥                                                                                                                                           Krasza<3

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 1

Ile jeszcze mam to znosić? Jak długo mam znosić tą jego chorą ... miłość? Nie, to nie to. Tym czym darzył mnie mój chłopak Zack zapewne nie było tym gorącym uczuciem którym darzą siebie kochankowie. Poznałam go pół roku temu w szpitalu. Uczestniczył w wypadku w którym ... zginęli moi rodzice Za każdym razem gdy o tym myślę do oczu napływają mi łzy. No ale cóż, trzeba żyć dalej. Moi rodzice nie byli idealni , zawsze były u nich jakieś nieporozumienia. Oczywiście nie znosiłam tego. Przez moje, jak dotychczas, siedemnaście lat życia kłócili się codziennie. Najczęściej sprzeczki dotyczyły pieniędzy. Nie byliśmy jakąś zamożną rodziną. Mama i tata ledwo wiązali koniec z końcem. Ale mimo ich wszystkich wad i tego, że nie poświęcali mi zbyt dużo uwagi kochałam ich bardzo. 
Wracając do Zacka ... on był okropny. Na początku, jeszcze gdy nie wiedziałam jaki jest naprawdę, starał się, wspierał mnie, ale teraz to nie ten sam chłopak. Bije mnie z byle powodu albo tak po prostu bo nie ma humoru, wyzywa mnie od najgorszych gdy tylko spóźniam się do domu, wracając od mojej najlepszej przyjaciółki, Veronici i jeszcze ta praca w clubie ze striptizem. Ja już nie daję rady, to mnie przerasta. Takie życie nie jest dla mnie. Ale co ja mogę zrobić ? W porównaniu z tym mięśniakiem , pewnie nic. Jasne że próbowałam uciekać, już nie raz nie dwa, ale to na nić. On robi wszystko żeby mnie przy sobie zatrzymać. Tylko po co? 
Właśnie wróciłam do domu, do niego.  Kątem oka spojrzałam na zegarek. Jest 21:15. Cholera spóźniłam się 15 minut, znowu. Byłam u Veronici. Często tam przesiaduje, to znaczy tak często jak pozwoli na to Zack albo moja ... nie pracą bym tego nie nazwała. Czuję się tam po prostu bezpiecznie. Jestem jej wdzięczna za to że pozwala mi na częste odwiedzanie jej. Była, jest i zawsze będzie dla mnie jak starsza siostra. Jest dla mnie taka dobra...
Veronica już wiele razy powtarzała mi żebym odeszła od Zacka bo on kiedyś stoczy się na dno i zabierze mnie ze sobą. Te jego narkotyki. Ja jej nigdy nie słuchałam. Po śmierci rodziców miałam tylko ją i Zacka. Byłam w niego zapatrzona jak w obrazek. Teraz sama siebie nie rozumiem. Ja nie mogę tak po prostu od niego odejść. Boje się.
-Joe!
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie ten sam ochrypły i zimny głoś co zawsze. Już wiedział że się spóźniłam. Wiedział że znowu go nie posłuchałam. Już wiedziałam że ta noc na pewno będzie dla mnie straszna i poleją się łzy. Nie miałam pojęcia co mam w tej chwili ze sobą zrobić. On jest nie obliczalny,  może zrobić mi wszystko. W głowie miałam tylko jedno pytanie. Co on mi zrobi tym razem? ...





No i mamy 1. rozdział :) Taki debiutancki ; D  Trochę krótki, ale obiecuję że następne będą dłuższe. Podobało się ? Opinię proszę zostaw w komentarzu.                                    Dziękuję za przeczytanie :)

 

komentujcie♥

Krasza<3 

Hej :)

Mam na imię Asia. To mój pierwszy blog więc chciałam się Wam przedstawić. Pisanie tego opowiadania rozpoczęłam w swoim zeszycie. Po krótkim zastanowieniu pomyślałam, że chciałabym się tym z Wami podzielić. Będę na prawdę wdzięczna za przeczytanie i szczere komentowanie. Ode mnie to chyba tyle. Mam nadzieję że się Wam spodoba.

komentujcie ♥

Mycha <3